eko-żywność
czysta woda
suplementy

Tu znajdziesz

To co służy zdrowiu!

Paweł Bilski
https://pawelbilski.pl
tel. 509 714 295
e-mail:

Tu znajdziesz

Newsletter >>>

Każdy kto jest zainteresowany i chciałby być na bieżącą z tym co dzieje się w Coral Clubie, może mieć dostęp do tych informacji po zarejestrowaniu się.

Coral Club Polska
Facebook

dodano: 2015-09-26.

więcej ...

"Nieżywi lekarze nie kłamią".

Przedstawiamy Państwu artykuł napisany na podstawie wystąpienia Joela Wollesa.

dodano: 2015-10-16.

więcej ...

Jak zamawiać produkty
zobacz prezentację ->

Jak rejestrować w Coralu
zobacz prezentację ->

Adresy Coral Clubu
ściągnij plik ->

Do trzech razy sztuka...

Do trzech razy sztuka.

Urodziłem się trzy dni przed końcem wakacji roku 1960, na wsi, w rodzinie rolnika, i mimo, że był to właściwie jeden z najbardziej gorączkowych okresów w rolniczym kalendarzu, mimo iż wszyscy wokoło byli ciągle czymś zajęci, nie miałem większych powodów żeby narzekać. A wszystko to za sprawą wielkości kuchni, a raczej jej niewielkości, gdzie stała moja kołyska. Każdy, kto tamtędy przechodził, chcąc nie chcąc, musiał na niej utknąć, co pozwalało mi się beztrosko bujać.

Sielanka trwała, niestety, tylko do grudnia, kiedy to moi rodzice postanowili pojechać na „Zachód” (tak w mojej rodzinie umownie nazywano miejsca, a właściwie kierunek, w którym mieszkała siostra taty i rodzeństwo mamy) aby móc pochwalić się wszystkim, swoim pierworodnym.Tam właśnie dopadło mnie zapalenie płuc. Ciężkie. Obustronne.

Zima. Śniegu ze trzydzieści stopni, mrozu po pachy, a do najbliższego ośrodka zdrowia z dziesięć kilometrów chyba.

Wuj Stanisław nie namyślając się wiele, wyprowadził z stajni (w tym czasie miejsce do parkowania nazywano stajnią, nie jak dziś, garażem) konie, wszystkie dwa, niemechaniczne, do tego sanki i…. jazda do doktora. Ten natychmiast dał skierowanie do szpitala, na co moja mama nie wyraziła zgody. Na moje szczęście. Wówczas Pan Doktor otworzył szufladę w swoim biurku wyjął kilka ampułek penicyliny, kazał robić w domu zastrzyki, i tym to sposobem, zostałem uratowany od niechybnej zguby po raz pierwszy, co Pan Doktor sam przyznał wiele dni i zastrzyków później…

Wróciliśmy do domu i tak żyłem sobie beztrosko kilkanaście następnych lat . W tym czasie nie byłem ani zbytnim okazem zdrowia, ani zbyt chorowity, ot taki tam, w sam raz. Aż przyszła jesień siedemdziesiątego czwartego. Ja, czternastoletni, prawie kawaler, nie przywiązywałem zbytnio wagi do ciepłego ubierania się. A czapka na głowie? Nie! niemożliwe! W życiu…. Już raczej w tornistrze, albo w domu. I tym sposobem, doprowadziłem do przewlekłego zapalenia zatok przynosowych. Ale, co tam ból głowy i pociąganie nosem, chrapanie w nocy, zwykłe niedogodności, do których wystarczyło się tylko przyzwyczaić, co też uczyniłem i beztrosko żyłem sobie z tym, przez następne czterdzieści lat, prawie.

W wieku trzydziestu dziewięciu lat, grypę, która przyszła jak zwykle w najmniej oczekiwanym momencie, postanowiłem wyleczyć pracą. Niestety, nie wyszło. Weszło natomiast pogrypowe zapalenie płuc z temperaturą taką, że przez trzy dni nie poznawałem nawet najbliższych. I w tym wypadku, dzięki mojemu lekarzowi rodzinnemu i antybiotykom, już na trzeci dzień wróciłem do świata żywych, choć niekoniecznie zdrowych.

Po raz trzeci, bilet w jeną stronę, na łono Abrahama, otrzymałem w wieku lat pięćdziesięciu, kiedy to stwierdzono objawy białaczki limfatycznej przewlekłej, choroby- jak twierdzą wszyscy lekarze specjaliści i wszystkie fachowe publikacje- nieuleczalnej, na temat której, pisałem już wcześniej.

W tym też miejscu powiedzenie „Do trzech razy sztuka” nabiera sensu i staje się cokolwiek zrozumiałe. Powody ku temu są dwa.

Po pierwsze: dwa razy zostałem wyratowany z poważnych tarapatów , niewątpliwie zagrażających życiu, a w trzecim, niestety, figa z makiem, medycyna konwencjonalna bezsilnie rozłożyła ręce mówiąc, „Niestety, nic na to nie możemy poradzić, proszę żyć normalnie, dopóki nie przyjdzie czas”.

Po drugie: jest takie powiedzenie, że wyjątek potwierdza regułę. I właśnie to jest ten drugi powód.

Ale dlaczego wyjątek?- ktoś zapyta. Wyjątek dlatego, że jako człowiek nie bardzo przywykły do siedzenia z założonymi rękami, postanowiłem poszukać innych możliwości. I tak trafiłem na grupę wspaniałych ludzi, których niektórzy nazywają „Szamanami”, „Znachorami” i „Czarownicami” czy też na przykład „Panią dr. Quinn”, a których ja osobiście nazywam „Zespołem Aniołów Stróżów”. Ci ludzie właśnie nie szczędząc sił a niejednokrotnie także własnych środków, wykorzystując całą zgromadzoną wiedzę na temat zdrowego odżywiania, zdrowego trybu życia a także dobroczynnych mocy korzonków i innych ziółek, pomogli mi zrozumieć, że „żyć normalnie”, wcale nie musi znaczyć „żyć jak dotychczas”. A ponieważ z wielką uwagą słucham ich rad i instrukcji zdołałem nie tylko zrozumieć, że tak jak żyłem dotychczas, moje życie „stało na głowie” a co najmniej na uszach, to także zdołałem postawić je, normalnie, „na nogi” i wiem to na pewno, że perspektywa „ wąchania kwiatków” od strony korzeni, odsuwa się, w coraz bardziej nieokreśloną przyszłość. Poza tym nie muszę już w nocy wstawać i wychodzić spać do innego pokoju, bo już nie chrapię, a jeśli nie chrapię, to mnie już chrapanie nie budzi… a problemy z zatkanym przez czterdzieści lat nosem odeszły w niepamięć. A to, że muszę z niektórych przyjemności zrezygnować, to drobiazg, nie można mieć wszystkiego.

Ale czy to aby wyjątek? Sytuacje wyjątkowe, ludzie wyjątkowi, przypadków wyjątkowych bardzo dużo. Może to i wyjątek. A może nie, może to tylko zwykła niemoc i bezradność medycyny konwencjonalnej? Ale na to pytanie musisz, drogi Czytelniku, znaleźć odpowiedź sam.

I nie to, żebym miał do medycyny konwencjonalnej jakieś pretensje, żale czy zastrzeżenia. Nie. Przedstawiciele tejże zawsze starali się pomagać mi, w dobrej wierze, najlepiej jak potrafią, najlepiej jak im pozwala na to ustalona odgórnie procedura i nabyta wiedza akademicka. W chwilach zagrożenia życia, nagłych wypadkach i innych sytuacjach wymagających szybkiej reakcji i natychmiastowej pomocy, są jak najbardziej niezbędni. Ale w wypadkach przewlekłych, stanach przedchorobowych, kiedy już coś boli a badania są w normie, może najwyższy czas przełamać stereotypy i zacząć myśleć nowocześnie, czyli po staremu zacząć wierzyć czarownicom?

Życzę zdrowia…

Duuuużo zdrowia…

Bardzo dużo zdrowia. :)

Wiesław M tel. 793243956
Gdynia 11.01.2014
Do trzech razy sztuka.

Sztuka medyczna polega na zabawianiu pacjenta, podczas gdy natura leczy chorobę.

Data dodania: 2015-01-09

<<< Wstecz

Gdzie szukać:    wiedzy   |   informacji   |   wolności

Warto odwierdzić:   Coral Club   pawelbilski.pl

© Copyright PaBil 2010. Projekt i wykonanie: Rafał Dudek